Witam Was w kolejnej odsłonie cyklu „Tu Człowiek”. Na blogowej ławce siadamy dziś z Iloną Khan, autorką książki „Bóg jest zajęty. Radź sobie sam”, a także terapeutką, trenerką grupową metody warsztatowej psychologicznych szkoleń miękkich i bizneswomen. Noszę w sobie przekonanie, że współcześnie, w dobie depresji i nadmiernych oczekiwań, powinniśmy głośno rozmawiać na temat naszego stanu psychicznego, a Pani Ilona nie boi się sięgać po wątki trudne. Być może debata społeczna, uwrażliwianie i zaglądanie w głąb siebie, zamiast zadręczania się, tkwienia w błędnych przekonaniach i  pogrążaniu w niespełnieniu, pomogą nam żyć lepiej i rozumieć bardziej. Zapraszam Was serdecznie, wyciągnijcie dla siebie i swoich bliskich tyle, ile się tylko da.

______________________________

Żyj Bardziej: Dzień dobry. Cieszę się z naszej rozmowy, bo czuję, że w dzisiejszych czasach jest szczególnie potrzebna. Jest Pani terapeutką i trenerem grupowym metodą warsztatową psychologicznych szkoleń miękkich, dlatego będę pytać o rzeczy trudne. Ostatnio słyszymy wiele niedobrego. Załamania nerwowe, depresje, samobójstwa zbierają swoje żniwo. Czy kondycja współczesnego człowieka znacząco się pogarsza? Czy nasza konstrukcja psychiczna jest coraz bardziej krucha, a jeśli tak to jakie Pani zdaniem są tego przyczyny?         

Ilona Khan: Witam serdecznie, dziękuję za podjęcie dyskusji w sprawach tak istotnych, bo wciąż zbyt rzadko je analizujemy. Rzeczywiście kondycja współczesnego człowieka znacząco się pogarsza. Pani wstęp odnośnie skali samobójstw i depresji martwi nie tylko nas, ale staje się problemem globalnym. Przyczyn jest bardzo wiele, zaczynając od sytuacji ekonomicznej człowieka po stan emocjonalny i umiejętności radzenia sobie ze stresem wraz z pojawiającymi się losowymi trudnościami.

Ż.B.: Jak więc funkcjonować i znaleźć równowagę w tych, często skomplikowanych, realiach? Wojna, inflacja, problemy wychowawcze i zawodowe, a to tylko ułamek ciężaru, którym się nas obarcza. Czy da się to wszystko unieść?                                   

I.K.: Przyszedł czas, aby inwestować w rozwój osobisty. Człowiek nie ma innego wyjścia. Poszerzanie świadomości oraz wiedza psychologiczna to dopiero początek do wprowadzenia zmian. Nie powinniśmy zamartwiać się o sprawy niezależne od nas. Stres i strach powodują objawy psychosomatyczne. Wiem, ktoś mógłby powiedzieć, łatwo powiedzieć, a jak się tych emocji pozbyć. Zauważam dużą poprawę u osób korzystających nie tylko z psychologicznych metod wsparcia, ale także medycyny naturalnej, ziołolecznictwa, medytacji.

Ż.B.: Tylko jak to robić dobrze i wartościowo? Do jakich źródeł sięgać? Bo rozwój osobisty, niewłaściwie pojmowany, podany w błyszczącym opakowaniu, pod powierzchnią może kryć przecież egocentryzm lub bezgraniczną wiarę, że człowiek może wszystko. A przecież wciąż mamy swoje bariery, ograniczenia i nie jest to nic negatywnego.                                                               
I.K.: Rozumiem, w dzisiejszych czasach każdy próbuje zarobić. Mentorów, life coachów jest wszędzie pełno. Najważniejsze, aby zacząć od certyfikowanych instytucji, które prowadzą zajęcia, między innymi treningi interpersonalne. Mamy na rynku także sporą ilość publikacji z działu psychologii. Człowiek musi nieustannie walczyć o swoje poczucie wartości, ponieważ czynniki zewnętrzne mogą diametralnie wpłynąć na jego spadek, który będzie miał odzwierciedlenie w jakości życia i właśnie od lektur na temat budowania poczucia wartości zacząć warto. Jeśli chodzi o stwierdzenie, że człowiek może wszystko, to moim zdaniem nasze myślenie wpływa na ograniczanie, o którym Pani wspomina. Bariery i ograniczenia w samej nazwie są negatywne. Proszę zauważyć, jak funkcjonuje osoba pozytywnie nastawiona do życia, jak podejmuje wyzwania, próbuje. Człowiek sam siebie wkłada do klatki swoich myśli, że czegoś nie potrafi lub obawia się porażki.
Ż.B.: Z jednej strony lęk przed upadkiem z drugiej przecież nie każdy może wszystko. Czy to nie właśnie brak przyjęcia takim jakim się jest, nieustanny wyścig by czemuś sprostać, komuś dorównać, staje się przyczyną naszej frustracji i poczucia nieszczęścia? Czy nie z tego stawiania siebie w, często ocennym, świetle innych biorą się nasze niespełnienia i rozczarowania?
I.K.: Poruszyła Pani bardzo istotny temat. Człowiek niepotrzebnie porównuje siebie z innymi, wywiera sam na sobie presję, aby dorównać innym i sprostać ich oczekiwaniom. To błędne koło, gdyż nie jesteśmy wstanie zadowolić wszystkich, a każdy z nas ma swoje mocne i słabe strony. Każdy człowiek może się specjalizować w zagadnieniu, które jest nieodpowiednie dla kogoś innego. Nakładanie na siebie obowiązku bycia najlepszym w każdej dziedzinie, wciąganie siebie w tak zwany maraton tego kto jest lepszy, kto jest atrakcyjniejszy, kto więcej osiągnął, staje się wręcz idee fixe. W ten sposób rodzi się lęk przed odrzuceniem i niepowodzeniem, gdyż za wszelką cenę chce się udowodnić swoją wartość. Tu nie chodzi o to, aby nic nie robić, ale racjonalnie zauważać, kiedy ta frustracja może szkodzić naszej wewnętrznej równowadze. Pozbycie się lęków to bardzo długi proces budowania świadomości. Tam, gdzie on paraliżuje, nie ma szczęścia. Warto więc się przyjrzeć swojemu poziomowi życiowej satysfakcji i poczucia sensu, a w tym niewątpliwie może pomóc rzetelna literatura.
„Człowiek niepotrzebnie porównuje siebie z innymi, wywiera sam na sobie presję, aby dorównać innym i sprostać ich oczekiwaniom. To błędne koło, gdyż nie jesteśmy wstanie zadowolić wszystkich, a każdy z nas ma swoje mocne i słabe strony.”
Ż.B.: Nawiązała Pani do książek. Skąd się zatem wziął się pomysł na lekturę Pani autorstwa,”Bóg jest zajęty. Radź sobie sam”? Czy sądzi Pani, że Bóg często jest zajęty?
I.K.: Od wielu lat myślałam o tym, że tyle jest osób potrzebujących i dzieci, które cierpią. Zaczęłam zadawać sobie pytanie, gdzie jest Bóg? Pomyślałam, Bóg jest zajęty, ma wiele do zrobienia, radź sobie sam. Muszę stworzyć materiał, książkę, by każdy mógł znaleźć coś dla siebie. By mógł  sięgnąć po wsparcie w podobnej do swojej sytuacji losowej. Być może ktoś przeczyta i odkryje indywidualny sposób na swoje przeciwności losu. To jak poczucie misji.
„Muszę stworzyć materiał, książkę, by każdy mógł znaleźć coś dla siebie. By mógł  sięgnąć po wsparcie w podobnej do swojej sytuacji losowej.”
Ż.B.: W książce, tak przystępnie napisanej, porusza Pani szeroki wachlarz tematów. Znajdziemy relacje, życie zawodowe, wiarę, a nawet różnice międzykulturowe. Dla kogo więc jest lektura Pani autorstwa? Do kogo kieruje Pani swoje, bardzo konkretne i życiowe, refleksje nad naszym byciem? 

I.K.: Wydaje mi się, że dla każdego. Już wchodzący w okres dorastania nastolatek może sięgnąć po taką lekturę, bo będzie mógł głębiej zastanowić się nad pewnymi „dorosłymi” zagadnieniami zanim pojawią się w jego życiu. Ta książka nie ma więc ram wiekowych. Marzę, by wszyscy, bez wyjątków, wynieśli z niej coś wartościowego. 

Ż.B.: Pisze w niej Pani, że „słabość jest tam, gdzie wysyłane są ostrzeżenia”. Czy nasze niskie poczucie wartości, braku sprawczości i brak wiary w siebie mogą mieć swoje źródło właśnie w lekceważeniu tych widocznych znaków? 

I.K.: Tak i nie. Często ignorujemy sygnały dotyczące dotykających nas spraw. Jednak nie zawsze chodzi o brak sprawczości, a o przymykanie oka na nie. Bagatelizujemy, pomijamy, jesteśmy zbyt pochłonięci zmartwieniami. Człowiek bez zaniżonego poczucia wartości, również może być wprowadzony w pętlę, w której nie zauważy pojawiających się sygnałów. Zajęci swoimi sprawami, obowiązkami, pracą nie zauważamy rzeczy istotnych. Coś staje się oczywiste, a przez to przestaje być dostrzegane i się pogłębia. Dlatego tak ważna jest nasza uważność, momenty zatrzymania i spojrzenia na własne „ja” z pewnej perspektywy. 

Ż.B.: To prawda, w nieustannym zabieganiu tak często tracimy właściwy ogląd sytuacji, tracimy siebie. Przytoczę jeszcze jedno zdanie z Pani książki, które wywarło na mnie duże wrażenie, „gdyby każdy znał swój koniec, jego życie wyglądałoby inaczej”. A więc jak Pani zdaniem by wyglądało? Czy świadomość śmierci nie jest wystarczającą mobilizacją, by żyć wartościowo, dobrze, pięknie? 

I.K.: Niestety ludzie zbyt łatwo o tym zapominają. Temat śmierci, choć nierozerwalnie związany z życiem, jest wciąż tak odległy. Proszę też zauważyć, że kiedy człowiek zetknie się ze śmiercią bliskiej osoby lub ryzykiem utraty własnego życia, wystąpić mogą dwojakie następstwa. Jedna grupa to ludzie doceniający tzw. drugą szansę, podążający w stronę pozytywnej zmiany i rozwoju duchowego. Druga grupa to jednak ludzie, którzy zaczynają otwierać się na rzeczy, których do tej pory nie zrobili. Uznają, że życie jest krótkie, więc należy je wykorzystać do maksimum. I tu pojawia się pułapka. Życie ponad stan, uleganie wszelkim pokusom i w efekcie końcowym depresja, uzależnienia, schorzenia psychosomatyczne.

Ż.B.: Wspomniała Pani o spirali pragnień, w którą współcześnie wpadamy, życiu ponad stan. „Mieć” zaczyna znaczyć więcej niż „być”. Jak nie wpaść w te bezwzględne sidła?

I.K.: Pisałam w swojej książce o pewnej pułapce tzw. Matriksie, kiedy człowiek zaczyna pragnąć rzeczy zbędnych. Materializm i wygórowane potrzeby są czymś, co wielu wpędziło w kłopoty. Im więcej człowiek zaczyna zarabiać tym bardziej rozszerza zakres swoich zachcianek. Ekskluzywny samochód, ubrania, mieszkanie, przyjemności. A na końcu, paradoksalnie, zdaje sobie sprawę, że nadal jest nieszczęśliwy. Jest też druga strona, którą stanowią osoby żyjące w ubóstwie, te które odmawiać muszą sobie spełniania marzeń i liczyć każdy grosz. W efekcie obie grupy pogrążone są w niespełnieniu, braku satysfakcji i radości życia. Jedna z powodu przepychu, który nie zastąpi czasu spędzonego z rodziną i miłości, a także zdrowia, a druga z powodu porównywania siebie do życia bogatych celebrytów, idealizowania i porównywania. Człowiek nieustannie kuszony jest zakupami z opóźnionym terminem płatności, a jego potrzebami są sztucznie kreowane. Zamiast skupiać się na satysfakcji osobistej, produktywnie spędzonym czasie, człowiek podąża w kierunku materializmu, a ten, pod żadną postacią, nie stanie się katalizatorem autentycznego, głębokiego zadowolenia z życia. Chciwość, zazdrość, żal, strach, to emocje, które prędzej czy później dają objawy fizyczne. Człowiek zaczyna chorować, gdyż nie może zapanować nad negatywnymi emocjami. Podsumuję to jednym, prostym zdaniem, „zmieńmy nawyki a zmienią się nasze potrzeby i życie”.

„Człowiek nieustannie kuszony jest zakupami z opóźnionym terminem płatności, a jego potrzebami są sztucznie kreowane. Zamiast skupiać się na satysfakcji osobistej, produktywnie spędzonym czasie, człowiek podąża w kierunku materializmu, a ten, pod żadną postacią, nie stanie się katalizatorem autentycznego, głębokiego zadowolenia z życia.”

Ż.B.: Na koniec nie mogę nie zadać pytania, które choć z pozoru oczywiste, to w rzeczywistości niesie niemal filozoficzne przesłanie. Co dla Pani znaczy żyć bardziej? Czy to intensywność doznań, a może silne relacje? I czy jest uniwersalna recepta na szczęście? 

I.K.: Żyć bardziej dla każdego może mieć inne znaczenie, zupełnie jak z określeniem szczęścia. Żyć bardziej dla mnie to żyć świadomie. Większość ludzi jeszcze śpi. Śpi w niewiedzy o samym sobie, o wszechświecie, o sensie i głównym celu istnienia. I dlatego czują się zagubieni w obecnych czasach, depresyjni, niedopasowani. Kiedy żyjemy bardziej, przestajemy skupiać się na tym co przeminęło lub co zdarzy się za kilka miesięcy, ale żyjemy w teraźniejszości, tak aby móc korzystać z potencjału jaki niesie nam obecna chwila. To może być recepta na szczęście. Jeszcze w tym roku wydana zostanie moja kolejna książka, która będzie kontynuacją pierwszej części. To lektura pełna przemyśleń, które mają być wsparciem w naszych codziennych zmaganiach, których wszyscy doświadczamy. Serdecznie zapraszam, wiem, że czytelnicy już na tę drugą część czekają, a ja jestem bardzo ciekawa jej owoców. Zakończyć chcę puentą. Żyj bardziej w obecnej chwili, bo tylko ona niesie to czego naprawdę potrzebujesz. Po prostu otwórz oczy.

Ż.B.: Dziękuję Pani za inspirującą rozmowę. Skłoniła mnie do myślenia, a to wyrywa nas ze stagnacji.  

I.K.: Dziękuję serdecznie.

„Żyj bardziej w obecnej chwili, bo tylko ona niesie to czego naprawdę potrzebujesz. Po prostu otwórz oczy.”

Ilona Khan

2 komentarze

  1. Interesująca rozmowa poruszająca wiele ważnych aspektów współczesnego świata. Świata , który chce być, mieć niczym idealna fotka z instagrama. Jest stare powiedzenie życie to nie bajka. Nie zawsze jest pięknie, idyllicznie. Trzeba o tym pamiętać i patrzeć nie przez różowe okulary na życie, a okulary pokazujące prawdę o naszym jestestwie na tej ziemi. Akceptować dobre i złe chwile i wyciągać z nich wnioski. Starać się na tyle ile się da być sobą i podążać własnymi ścieżkami na przekór całemu światu. Życzę wszystkim takiej odwagi. Żyjcie bardziej w swój wła
    sny, indywidualny sposób.

    1. Witam.
      Dziękuję za miły komentarz. Z takich wywiadów mogłaby powstać kolejna książka, gdyż przyczyn ludzkich nieszczęść jest tak wiele. Człowiek w tym wszystkim jest najważniejszy, nie etykiety, które się mu przypisuje, nie presja społeczna czy zawodowa. Ważne jest świadome życie i akceptacja siebie. Życzę wewnętrznej siły do zwalczania przeciwności i miłości, dzięki której świat jest bardziej kolorowy. <3

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *