Wpadłam cała w te głębiny. W tę gęstą jak dżdżysty deszcz opowieść i poetyckie obrazy tkane słowami, przeistaczające się w krwawe baśnie, urwane w połowie. Bo nie zawsze wszystko kończy się dobrze, a dobrze nie zawsze znaczy to samo. To moja pierwsza wyprawa do Finlandii, a dałam się porwać tej podróży w głąb fińskiej duszy. Bez reszty.
“Rzeczy, które spadają z nieba” autorstwa Selja Ahavy to najnowsza (dziś premiera!) pozycja Wydawnictwa Relacja (znajdziecie ją: tutaj), które kolejny raz zaskakuje mnie literacką perełką. To książka o tym, że momenty spadają z nieba. Te jak potłuczone szkło, które wbija się w skórę. Niechciane, nieproszone, pozostają w nas na zawsze. Bez odwrotu. Te jak dmuchawce, które tylko muskają delikatnie skórę i już pamięć o nich ulatuje. I momenty niczym slalom, które omijają. Cudem, na szczęście, nie wiedzieć czemu. To książka o tym, że życie jest zawsze w trakcie. Coś było, zostaje i będzie. Niesiemy na ramionach to co spada z góry. Albo milkniemy. Na dziś i na zawsze.
Autor: Selja Ahava
Gatunek: literatura piękna
Typ okładki: miękka
Wydawca: Relacja
Ilość stron: 248
Pewnego zwyczajnego dnia, gdy miała powstać truskawkowa piramida, krajobraz eksplodował. W ułamku sekundy mąż traci żonę, dziecko mamę, a mama oddech. W jednej chwili mężczyznę razi piorun raz piąty, fortuna na loterii się dubluje, a w mikrokosmosie brzucha z nasionka kiełkuje Mała Syrenka. Cztery historie jak szklane bańki, dziejące się w ograniczonej przestrzeni, a jednak przenikają się i wplatają w siebie. Cztery rozdziały, z których każdy jest tak inny, a jednak łączy je wspólna nić. Jest Saraa, kilkuletnia dziewczynka zafascynowana Poirotem i jego kryminalnymi zagadkami, z Pekką i Hannele – rozłączonymi przez bryłę lodu. Jest ciocia Annu z oswojonym Brunem i całym stadem owiec z miękkim futrem, w którym chce się zatapiać dłonie. Jest Trocinowy Dom, którego każdy skrawek był, jest lub będzie reperowany i Zbyt Duży Dwór, w którym można pogubić własne myśli i już ich nie odnaleźć. Jest rybak – Hamish MacKay, który poraża pokorą i Krista, w której wnętrzu pluska okruszek z ogonkiem. Są migawki z życia, listy, opowieści, są słowa niewypowiedziane i te już pływające po powierzchni.
“Czasami do głowy przychodzi za dużo myśli. Przez to moje szare komórki się gotują i czuję się tak, jakby wszystko miało wykipieć mi z mózgu na zewnątrz. Wtedy wzywam na pomoc Herkulesa Poirota. Poirot bierze kredę i kreśli białą linię. Kiedy myśli są wewnątrz linii, wskakują na swoje miejsce. Poirot wie, że gości musi być w sam raz – nie za dużo, nie za mało. Myśli powinny się zmieścić w jednym pokoju. I jeśli jakaś myśl – albo przedmiot – jest nieprzydatna, można ją pominąć.” fragment książki
Ta książka jest tęsknotą. Do granic naiwna, bo widziana oczami dziecka – niedziecka. Do bólu mądra, bo o wielkich sprawach w niewielkim formacie. Ta książka jest miłością, która zmienia kolory. Sugestywna jak fotografie w albumie codzienności. Misterna niczym koronka, w której każda litera na białym papierze nie jest przypadkowa. Język prosty, ale tworzący obrazy finezyjne. Jak błyski. Mocny, ale momentami niczym proza poetycka.
To powieść o czasie. Że płynie, nie czeka, ale czasem zamiera. Że jest, a potem nagle go nie ma. Że coś wykipi, pociąg się spóźni, nagle zadzwoni telefon, a gdybym akurat wtedy nie wróciła do domu po klucze albo nie była w tym miejscu tylko krok dalej to…To historia o przedzieraniu się przez zgrzyt wydarzeń i jęk pamięci, która je zniekształca. O tym, że nawet wśród zgliszczy może zakwitnąć jabłonka, a z kokonu wychodzi motyl.
“Czasami niebo spada na głowę, czasami ziemia osuwa się spod nóg. Czasami dopada nas tak niepojęte szczęście, że trudno z nim dalej żyć. Czasami coś się wydarza – tylko jeden jedyny raz – ale przez resztę życia człowiek się zastanawia dlaczego. Czasami nie dzieje się nic i człowiek również przez resztę życia się zastanawia dlaczego.” fragment książki
Jestem urzeczona tą książką. Rozpadłam się na kawałki i tak ciężko jest poskładać siebie na nowo. Oplotła mnie łzami. Bo są rzeczy, które spadają z nieba. Od tak, bez pytania. Na tej i na drugiej półkuli ziemi. Nie wiadomo kiedy, gdzie, a już zupełnie dlaczego. Dzieją się, pstryk! I to by było wszystko.
Zajrzyjcie do tej fińskiej duszy. To Literatura Piękna. Brakuje mi skali. Brakuje mi tchu.