Jakie wizje pojawiają się w Waszych myślach, kiedy słyszycie słowo urlop? Już widzę te leżaki na plaży, napoje z palemkami i palące słońce, kamieniste szlaki zakończone górskimi szczytami albo domki nad jeziorem i dmuchane pontony. Skrupulatnie planowane, wyczekiwane, dające wytchnienie. Iskry entuzjazmu już pojawiły się w Waszych oczach? Nie wszyscy jednak urlop spędzają w podobny sposób. Nie wszyscy po wykupienie upragnionych wakacji ruszają do biura podróży lub na strony internetowe hoteli i o tym będzie dzisiaj.
Choć staram się czytać całkiem sporo (a doby wciąż brak) to niewiele książek uważam za must-read. Tę naprawdę przeczytać trzeba. “Lekarz wojenny. Chirurg na linii frontu” autorstwa Davida Nott’a, Wydawnictwa Insignis (książka dostępna tutaj). Dawno nie czytałam czegoś tak autentycznego, dającego do myślenia, trafiającego precyzyjnie jak skalpel w najczulsze punkty. I tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że literatura faktu to ten gatunek, bez którego nie wyobrażam sobie mojej czytelniczej drogi, który otwiera oczy i odwraca mój ułożony świat do góry nogami. Bo tak, są jeszcze inne światy niż nasze. Te w których wszystko jest trudniej, ciemniej i brakuje tchu.
David Nott to angielski chirurg ogólny i naczyniowy. Na co dzień pracuje w londyńskich szpitalach. I z pewnością mógłby być po prostu zaliczony do grona wielu specjalistów z zakresu medycyny, gdyby nie fakt, który czyni go absolutnie wyjątkowym i dla mnie godnym podziwu, ponieważ na jego pocztówce z wakacji musiałyby znaleźć się słowa: konflikt zbrojny, niebezpieczeństwo, nieustające zagrożenie, ratowanie życia w skrajnych warunkach, cierpienie i śmierć. Dziwnym trafem brakuje tu palm i lodów na patyku. Tak, wiem, upraszczam, ale taka jest skala tego kontrastu. Spójrzmy prawdzie prosto w oczy.
W dzieciństwie mieszkał z dziadkami, którzy nauczyli go empatii, a jedno z jego najpiękniejszych wspomnień dzieciństwa to zapierający dech w piersiach widok roztaczający się z walijskiego wzgórza, które było jego domem. Brzmi sielsko? Jednak jego droga nie była łatwa. Wielu w niego nie wierzyło, a lekarska kariera stała w kontrze z lotniczą pasją. Nie poddał się. Zaczęło się więc od marzeń małego chłopca, a potem była Syria oraz Bośnia i Hercegowina ze swoim uciśnionym Sarajewem, które jest mi szczególnie bliskie. Nigdy nie zapomnę zrujnowanych domów i sarajewskich róż dla upamiętnienia ofiar – niewinnych ludzi, którzy szli po chleb i wodę. Takie obrazy zostają z nami już na zawsze i zmieniają perspektywę. Dalej jego podróże z plecakiem wśród bomb i zgliszczy to tragiczna historia wojen w naszym “cywilizowanym” XXI wieku. Był więc w Syrii, Afganistanie, Sierra Leone, Liberii, Kongo, Iraku, Jemenie, Darfurze i w Strefie Gazy. Wszędzie tam, gdzie niewinni ludzie potrzebowali pomocy, gdzie toczyła się walka o życie. O pojedynczego człowieka.
Fragment bomby w piersi mężczyzny, kula w drobnym ciele jeszcze nienarodzonego dziecka, pokiereszowane ciała, oderwane kończyny, terroryści i broń chemiczna. Czy okrucieństwo da się w jakikolwiek sposób zrozumieć, wytłumaczyć? Mam nadzieję, że jedyną słuszną odpowiedzią będzie niezmiennie: “nie”. Zawsze intrygowały mnie książki z wątkami medycznymi, może dlatego że kiedyś rozważałam ten kierunek studiów i także z tego względu jest to dla mnie pozycja pasjonująca. Opis lekarskich zmagań, operacji, różnorodnych diagnoz, znanych i nieznanych przypadków, walka chirurgii z czasem oraz środkami, jakimi się dysponuje, a wreszcie świat wewnętrzny chirurga, na którym spoczywa odpowiedzialność za życie. To ekstremalne emocje, nawet dla nas, którzy na co dzień jesteśmy karmieni podobnymi przekazami medialnymi. To survival, który warto przetrwać.
Atutem reportażu jest żywa akcja, bez fabularyzowania, pisana przez samo życie, a co może być bardziej przenikliwe i trafiające w samo sedno niż prawda? To jest coś co przyciąga mnie do prozy non-fiction jak magnes. Nie wiesz co przyniesie kolejna strona. Zastanawiasz się, czy dawkować sobie te dramatyczne migawki, czy jednak zatopić się w nich i dać się przeniknąć, a przez to w pewien sposób przemienić. Bo tak, literatura faktu może nas zmieniać niemal jak żadna inna.
Fragment książki:
“Często bywam pytany o to, czy ratowanie osób, które mogą działać na szkodę brytyjskich żołnierzy i niewinnych cywilów, nie stoi w sprzeczności z ideą pracy humanitarnej. (…) Moja odpowiedź jest jednak dość prosta – nie wybieram sobie pacjentów. Mogę tylko próbować ratować ludzkie życie w sytuacji, gdy ktoś tego potrzebuje. Zwykle nie wiem, z kim mam do czynienia, i dopiero po interwencji czasem dowiaduję się czym zajmują się moi pacjenci. Ale nawet gdyby było inaczej, w moim podejściu i tak nic by się nie zmieniło. Ufam, że jeden czy drugi (…) dowie się może kiedyś, że został ocalony przez chrześcijańskiego lekarza z Zachodu i ta informacja jakoś na niego wpłynie. Niektórym zapewne wyda się to naiwnością, ale tak właśnie jest.”
Ta pozycja to relacja na żywo misji humanitarnych z miejsc pogrążonych w wojnie, jednak paradoksalnie pozwala odzyskać wiarę w ludzi i w niepodważalną wartość życia. Sprowadza nas do poziomu, z którego codzienne problemy stają się błahostkami, możliwymi do rozwiązania pozytywnym podejściem i promiennym uśmiechem. Nie umniejszając tego, co dla nas ważne. Jednak padający deszcz, chwilowy brak ciepłej wody, stanie w korku, czy pajączki na nogach (przykład z książki) jakby bledną na linii frontu. A może nawet rozpadają się w pył? Czytając miałam poczucie niesprawiedliwości, czułam lęk, niepokój, łzy nie przestawały płynąć, ale przez tę paletę trudnych emocji na pierwszy plan wysuwało się wzruszenie i nadzieja, bo dopóki są lekarze tacy jak David Nott, dopóki jest człowiek, który chce być dla innych ufam, że świat może być lepszy. Tym bardziej,  ze autor nie zatrzymał się na złu, które wyrządzają konflikty zbrojne. Udało mu się odkryć miłość, a od 2015 r. wraz z żoną Elly prowadzi fundację – David Nott Foundation, której celem jest szkolenie medyków, ratujących ludzkie życie nad przepaścią.
“Lekarz wojenny” to książka, która boli jak mało która, bo to co okrutne dzieje się wciąż na naszych oczach. A nawet jeśli zamkniemy je na moment lub odwrócimy wzrok to nie zmieni to brutalnej rzeczywistości. Jednak jest to ból twórczy, który nie pozwala stać w miejscu. Usiądź w wygodnym fotelu, zrób gorącą herbatę. Przeczytaj. I zrób krok. Na przód. W kierunku dobra, które może zakiełkować nawet wśród wojennej zawieruchy.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *