Może po świątecznym podjadaniu (starałam się ująć to jak najbardziej subtelnie) macie ochotę na lekturę bez lukru? Zapraszam.
Czy uważacie, że świat jest czarno-biały? Czy rzeczywiście tak łatwo jest podzielić wszystko na pół, określić ramy, ocenić, sklasyfikować? Czy jednak życie jest jak artysta, który tworzy swój obraz tu i teraz, nie wiedząc jaki będzie efekt końcowy? Dziś o dwóch książkach Grupy Wydawniczej Relacja, za które serdecznie dziękuję Wydawnictwu Relacja.Dwadzieścia jeden uderzeń serca i Taki właśnie jest grudzień, obie autorstwa irlandzkiego pisarza Donala Ryana, które pokazują różne perspektywy i systemy wartości. To moje pierwsze zetknięcie z irlandzką literaturą i zawsze intryguje mnie to pierwsze wrażenie, spojrzenie w oczy i wiszące w powietrzu pytanie, czy będą kolejne. Niech Was jednak nie zmylą tytuły, które mogą sugerować coś, czego absolutnie w tych pozycjach nie znajdziecie…A zatem nie, nie są to z pewnością książki o romantycznych uniesieniach w grudniowym, świątecznym klimacie. Jest zupełnie odwrotnie, ale czy nie mamy momentami dosyć powieści utrzymanych w słodko-bajkowej tonacji? Pora na odmianę.
Nie wybierajcie więc tych pozycji na wieczorny relaks z kubkiem herbaty z motywem śniegowych płatków, nie poczujecie się po nich też lekko jak piórko. Będzie za to szczerze do granic możliwości. Momentami aż do bólu. A czy to właśnie nie ta emocja zmusza do głębokich przemyśleń i przewartościowań? Nie pozwala nam stać w miejscu i być biernym obserwatorem? To historie niczym reportaże. Wnikliwe i autentyczne, a jednak to wciąż fikcja, którą odczułam każdą komórką siebie.
Tytuł: Dwadzieścia jeden uderzeń serca
Autor: Donal Ryan
Liczba stron: 180
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Relacja
Jedna sytuacja, a tak wiele perspektyw i punktów widzenia. W zależności kto patrzy, słucha i czuje. Samotna matka, ojciec, który przegrał dzieciństwo własnego syna, dziecko, wkraczające w ten świat z bagażem negatywnych uczuć rodziców, mężczyzna, który ma bliskich na utrzymaniu. Czy mówi do nas Bobby, Lily, Frank lub inny z dwudziestu jeden bohaterów. Irlandzki kryzys ekonomiczny i upadłość firmy budowlanej w niewielkim miasteczku. Łatwo się domyślić, że to jedno z głównych źródeł utrzymania w tak małej społeczności, a więc musi pociągnąć za sobą bolesne konsekwencje. Czy rzeczywiście chodzi tylko o to? A może pewne zdarzenia po prostu obnażają ciemne strony ludzkiej natury i stanowią tylko tło…
Znajdziemy tu plotki, zdrady, zaburzenia psychiczne, załamania i śmierć (czy to morderstwo?), ale przez te gęste chmury przebije się też wrażliwość, czy wiara w człowieka, choć tych jest tu zdecydowanie mniej. To dwadzieścia jeden uderzeń ludzkich serc, a w każdym z nich dezintegracja, rozpad i trudne interakcje między ludźmi, które często mają swoją przyczynę w przeszłości.
“W filmach często można zobaczyć gości, którzy lądują w więzieniu i boją się o swoje życie, albo takich, co trafiają do niewoli i dostają niezłe lanie, a potem zwijają się w kłębek na łóżku, z kolanami pod brodą. Pozycja embrionalna, tak to się nazywa, bo podobną przyjmuje dziecko w brzuchu matki. Małe dzieci często układają się tak w łóżeczku. Przypomina im o cieple i poczuciu bezpieczeństwa sprzed początku życia. Goście z filmów też próbują odzyskać to poczucie. Coś w tym jest, wiem to po sobie. Od wielu dni leżę w tej pozycji. (…) Nie mam żadnych perspektyw na pracę. Ludzie wiszą mi sporo kasy. Niebo wali mi się na głowę”.
Uznana za książkę dekady na Dublin Book Festival, ponadto uzyskała Irish Book Awards dla Książki Roku. Chcecie się przekonać, czy słusznie?
Tytuł: Taki właśnie jest grudzień
Autor: Donal Ryan
Liczba stron: 216
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Relacja
To wnikliwe studium osobowości Johnsey’a Cunliffe, człowieka nieustannie stąpającego jakby krok za światem. Człowieka, który wciąż nie może nadążyć za postępem, relacjami, radzeniem sobie z podstawowymi sprawami, które przez większość mogą być uznane za banalne. Infantylny? Naiwny? A może po prostu wyjątkowy? Johnsey traci rodziców, którzy byli jego drogowskazem i stanowili oparcie we wszelkich aspektach życia. Otrzymuje w spadku rodzinną farmę i pełne konto bankowe. Tylko czy wie co z tym zrobić, co powinien, a co nie? A może jednak całkowicie wykracza to poza obszar jego zainteresowania? Do tego brutalne pobicie, które może zmienić bieg wydarzeń.
Rozdziały powieści to poszczególne miesiące jednego roku. W którą stronę zmierzają? Rozwoju, stagnacji, czy upadku? Spotykamy tu bardzo charakterystyczne postacie. Powierzchowność żartu poznanego w szpitalu Mamrota Dave’a, pod którym kryć się może samotność i zagubienie. Siobhan – pielęgniarka, która pragnie prawdziwej miłości albo zapełnienia pustki. Eugene Penrose, potrafiący zamienić życie drugiego człowieka w piekło. Uthankowie, pełni ciepła i niemal rodzicielskich uczuć, czy jednak fałszu i chęci zysku? Każdy z bohaterów doświadcza trudności w odnalezieniu się w realiach. Śmiech przebija się tu przez łzy i przygryzione wargi, jednak nieoczekiwanie znajdziemy tu także poetyckie perełki.
“Samotność okrywa ziemię niczym koc. Spływa strumieniem przez mokradła aż do jeziora. Jest w błocku na podwórzu, we wrzosach na łące, puste zabudowania aż od niej pękają. Spływa po ścianach wewnątrz domu niczym łzy i porasta je od zewnątrz, jak trujące duszące zielsko. Jest na niebie i w kamieniach, i w chmurach i w trawie. Powietrze jest od niej gęste: wciągasz je do płuc i czujesz, jak cię dusi. Wypełnia wszystkie puste miejsca jak woda deszczowa (…) Ma zapach podobny do zapachu patelni: podrapany metal, zimny i przenikliwy. Kiedy cię uderza, czujesz się, jakby ktoś zdzielił cię kijem do hurlingu prosto w kłykcie podczas lekcji WF-u w mroźny, zimny poranek: ból jest ostry i zaskakujący, ale trzymasz go w sobie, żeby nikt nie widział i nie przepraszał za uderzenie, nie pytał, czy wszystko w porządku, żeby miły nauczyciel nie chciał oglądać twoich rąk, pocieszać cię i mówić, że do wesela się zagoi. “
Książka otrzymała Irish Book Awards dla Książki Roku i tytuł najlepszego debiutu według Guardiana. Jaki jest więc grudzień?
Podobno to książki wyważone, dla mnie jest jednak zupełnie odwrotnie. Są mocne, wiarygodne, ambitne. Emocjonalne jak rollercoaster, mimo surowego i wręcz minimalistycznego języka. Pozbawione zbędnych ozdobników i ciągnących się przez wiele stron opisów. Zwięzłe.To zaskakujące jak z obrazów okrojonych z barw wycisnąć można tak wiele odcieni.
Donal Ryan w szczególny sposób poruszył mnie jednym. Nie szuka medialnych tematów historii z pierwszych stron gazet, a dostrzega małe społeczności, ich dramaty, które w dzisiejszym świecie mogą nie wydawać się szczególnie atrakcyjne. Okazuje się jednak, że nawet w tym co codzienne, niepozorne i małomiasteczkowe kryją się mroczne tajemnice i niespodziewane zwroty akcji.
Jeśli miałabym wybrać jedno słowo będące adekwatnym określeniem obu książek byłby to epitet gorzkie. I choć często nie mamy apetytu na gorzki smak, to czy bez niego nie byłoby zbyt mdło? Chcę poznawać realne życie, ludzi i emocje, a gorycz jest jednym z ich nieodłącznych elementów. Jeśli więc masz dość lukru, utopijnych historii i cukrowanych relacji międzyludzkich, przeczytaj. Może staniesz oko w oko w przeszywającą na wylot prawdą…
Czytając Twoje niezwykle zachęcające opisy obu książek, mam wrażenie, że czytam kolejną 🙂
Mnie przekonałaś do sięgnięcia po te pozycje – dziękuję :))
Zapraszam częściej:) ten książkowy świat jest mi szczególnie bliski 🙂