Kolejny raz siadamy na naszej ławce wśród zieleni, żeby spotkać się z inspirującą osobowością. Żeby móc powiedzieć Tu Człowiek. Bohaterką ostatniego wpisu z tego cyklu była Aleksandra Uziełło z Wkręcona w makramę, o której przeczytać możecie tutaj.
Dziś naszym gościem jest Pani Klaudia Giese-Szczap. Kubki z aromatyczną herbatą przygotowane? Zapraszam serdecznie na naszą rozmowę w czasach pandemii.
Pani Klaudia Giese-Szczap to szczęśliwa żona, mama, babcia. Psycholog. Pełna pasji, profesjonalistka. Opiekunka kota, który przybiega prawie zawsze, gdy tylko się pojawia. A przede wszystkim człowiek ze słonecznym nastawieniem, którym zaraża ludzi wokół i otwartością na innych. Stanowi przykład tego, że warto podejmować nowe wyzwania i realizować siebie, bez względu na etap życia. Wnikliwa, uważna. Potrafi słuchać i patrzeć. Żyć naprawdę. Wiem co mówię, ponieważ Panią Klaudię poznałam osobiście.
M: Jest Pani psychologiem z zawodu, ale wiem, że to również Pani powołanie. Takie pozytywne wibra cje odczuwa się już z daleka. Co daje Pani praca psychologa i co Pani może w ten sposób ofiarować swoim pacjentom?
K: Uwielbiam to co robię, co nie znaczy oczywiście, że nie bywam zmęczona. Mam możliwość poznania nowych ludzi, a także udzielania pomocy potrzebującym osobom. Czasami próbuję odczarować swój zawód, pokazać, że to nic złego, gdy ktoś korzysta z pomocy innej osoby.
M: Bo to rzeczywiście nic złego, a niejednokrotnie świadczy o życiowej mądrości i odwadze. Skoro jesteśmy przy tym temacie, to poproszę kilka słów o depresji, która staje się chorobą naszych czasów, jednocześnie wciąż tak często jest pomijana, lekceważona i ukrywana. Niesłusznie nazywana lenistwem, marudzeniem, przesadzaniem. Kto może zachorować i jak możemy wspierać osoby z depresją?
K: Zachorować może każdy. Depresja nie wybiera płci, zawodu, wykształcenia. To nie jest tak, że chorują tylko celebryci, bo „im się poprzewracało” w głowie z nadmiaru pieniędzy. Odpowiedź na pytanie o to jak można wspierać osoby z depresją, nie jest taka prosta. Nie ma gotowych wzorów, schematów. Takim osobom warto towarzyszyć. Powiedzieć, że jesteśmy tuż obok i staramy się zrozumieć, co oni czują. Nie wolno oceniać i mówić, że mają się wziąć w garść czy czymś zająć, to im przejdzie. To na pewno nie pomaga, a co więcej może zaszkodzić. Jeżeli widzimy, że ktoś źle funkcjonuje, warto zaproponować konsultację z psychiatrą czy psychologiem.
M: Kilka lat temu przeszła Pani ogromną metamorfozę. Co zmotywowało Panią do zmiany i jak czuję się Pani w nowym wydaniu?
K: Trudno powiedzieć, co mnie zmotywowało. Zawsze w przypadku zmian jest to wypadkowa wielu czynników. A że z osoby stroniącej od aktywności fizycznej stałam się osobą aktywną, jestem najlepszym przykładem tego, że można! To chyba oczywiste, że czuję się dobrze. Myślę jednak, ze zmiana fizyczna, to nie jedyna zmiana. Zmiana zaszła też w moim podejściu do marzeń, do wyzwań. Dzięki temu, mając pięćdziesiąt jeden lat, między innymi przebiegłam swój pierwszy oficjalny półmaraton w Pile.
M: Zatem jest Pani osobą aktywną, ale przede wszystkim z ogromną pozytywną energią. Na co poświęca Pani swój wolny czas? I co robić, żeby mieć w sobie tyle radości, bo przecież życie nie zawsze jest prostą i słoneczną drogą?
K: Jestem bardzo aktywną osobą. Zawsze byłam też optymistyczną osobą. Oczywiście i mnie spotykają różne nieprzyjemne sytuacje, doświadczam smutku. Bywam czasami zła, rozgoryczona, sfrustrowana i nie zawsze mam powody do śmiechu, ale generalnie rzadko narzekam. Aktualnie, by negatywne emocje wyrzucać z głowy, biegam lub uprawiam marszobieg. To daje mi odskocznię, powoduje, że po biegu zupełnie inaczej patrzę na niektóre trudności. Nie potrafię powiedzieć, co robić, by mieć w sobie tyle optymizmu, ale może po prostu warto szukać zawsze powodów do radości. Może warto znaleźć „kawałek” dla siebie, czas na czytanie, słuchanie muzyki, spacer…
M: Prowadzi Pani bloga na Facebook’u, na którym poruszane są tematy z codziennego życia. Czy to jest właśnie ten „kawałek dla siebie”? Opisuje Pani sytuacje, które mogą spotkać każdego, są jakby wyjęte z wielu domów, rodzin, środowisk. Nie boi się Pani odnosić do spraw trudnych, które często są przemilczane. W jaki sposób zrodził się ten pomysł i skąd czerpie Pani inspiracje?
K: Pomysł założenia fanpage na Facebook’u zrodził się dawno temu. Myślałam o tym, by dzielić się z innymi swoimi przemyśleniami i spostrzeżeniami. Do założenia go namówiły mnie, znane mi dwie kobiety. Jedna powiedziała, że warto, że dlaczego by nie. Druga, nie znając pierwszej, powtórzyła swoją opinię. Pomyślałam, spróbuję. Jeśli nikt nie będzie chciał czytać, trudno. Wszystkie historie są wymyślone. Inspiracje to często obserwacja ludzi, ich zachowań w różnych miejscach. Nie pochodzą one z relacji terapeutycznych.
Fragment z bloga pani Klaudii Giese-Szczap:
– Jestem smutny. Nie mam ochoty na nic – mówi Filip do swego kolegi.
– Co ty gadasz, tyle fajnych lasek na świecie. Można skoczyć pograć w coś, a ty ściemniasz…Daj luz – Grzesiek klepie kumpla po plecach.
– Ale ja naprawdę nie mam ochoty żyć – próbuje nadal Filip.
– Co ty pierdzielisz! Wyluzuj, nie gadaj głupot – mówi Grzesiek odchodząc od Filipa.
– Nie rozumie co chcę powiedzieć… Nie tym razem…- myśli Filip – ale komu tu powiedzieć, że ja potrzebuję POMOCY- zastanawia się nadal.
– Jesteś ostatnią fleją! Zobacz, jak ty masz w pokoju!Co z Ciebie wyrośnie! Jak będziesz dorosła, brudem zarośniesz – mama krzyczy do siedzącej na tapczanie Karoliny – a Ty siedzisz z książką i nic Cię nie rusza!- nadal wrzeszczy.
– Mamo ja nie mam siły…- próbuje Karolina
– Nie masz siły??? Na posprzątanie pokoju nie masz, a na czytanie bzdur masz??- mama wyrywa książkę córce.
– Nie mam…
Każdy człowiek, który ma depresję może nie mieć siły. Może włączać tryb “przeczekać” tak, by przetrwać do następnego dnia z nadzieją, że będzie lepiej…Nie jest lepiej…Bo nic innego się nie dzieje, bo znajomi nie rozumieją. Rodzice się czepiają – celowo używam tego słowa.
Moi Kochani depresja dotyka młodych ludzi częściej niż nam się wydaje! Dotyka nie tylko nastolatków, ale i dzieci!!! Może być niezauważona przez otoczenie. Często u młodych ludzi jest zrzucana na karb „taki wiek”. Co to znaczy- „taki wiek”???
Jak dziecko siedzi w pokoju i nie ma ochoty rozmawiać??? To „taki wiek”? Jak jest smutne, rozżalone, mówi o tym głośno a słyszy, że ma nie przesadzać, nie marudzić, inni mają gorzej i czego ono chce, przecież ma wszystko???
Może i ma… własny pokój, telefon, konsolę, telewizor, książki… A nie ma pogody ducha, spokoju, radości, bo… samo nie wie dlaczego.
Jak ktoś mówi, że jest smutny, posłuchajmy tego, CO on mówi. Niech „jestem smutny” znaczy „jestem smutny”, a nie ze przesadza, itp. Jak ktoś mówi „nie mam siły” niech to znaczy, że nie ma siły. Nie zaprzeczajmy jego uczuciom.
Bądźmy czujni. Usłyszmy, co mówią, a nie tylko słuchajmy tego, co mówią !!!!
M: Nie byłabym sobą, gdybym nie zapytała o książki, które wywarły na Pani największe wrażenie i miejsca, do których wraca Pani w marzeniach.
K: Czytałam i teraz też staram się dużo czytać. Jednak obecnie, nad czym ubolewam, nie mam tyle czasu, by to robić. Może Panią zdziwię, ale pierwszą książką, która na mnie wywarła ogromne wrażenie była „Dzieci z Bullerbyn” autorstwa Astrid Lindgren. Uwielbiałam to, co robili bohaterowie. Pamiętam, że kiedy one robiły zakładki, ja robiłam zakładki, kiedy one robiły naleśniki, ja również.
M: Tym razem nie udało się Pani mnie zdziwić, ponieważ sama uwielbiam „Dzieci z Bullerbyn” i z pewnością jeszcze nie raz wrócę do historii Lisy i jej przyjaciół.
K: Później było wiele, wiele innych. W tym „Anna Karenina”, a niedawno książki Stiega Larssona. Nie chcę tutaj zbyt dużo mówić o książkach psychologicznych, bo byłoby ich zbyt wiele. Są jednak takie, które wywarły na mnie szczególne wrażenie, między innymi „O mężczyźnie, który pomylił żonę z kapeluszem”. Ciekawe spojrzenie na funkcjonowanie ludzi z różnymi zaburzeniami. Miejsce, do którego wracam? Bardzo lubię pobyty nad morzem i nicnierobienie. Słuchanie szumu fal, patrzenia na morze, dotykanie piasku, przesypywanie go…
M: To na pewno pozwala oderwać się od wszystkiego, po prostu być tu i teraz. A jaką myśl chciałaby Pani skierować do Czytelników Bloga Żyj Bardziej…
K: Kochani, żyjcie bardziej, realizujcie pasje, marzenia. Nie za wszelką cenę, ale warto robić coś, co sprawi, że na Waszych twarzach będzie pojawiał się uśmiech. W tamtym roku zrealizowałam swoje marzenie, przebiegłam pierwszy w życiu oficjalny Półmaraton Philipsa. Nauczyłam się też pływać. No może pływaniem tego nie nazwę, ale utrzymuję się na wodzie i jest to super sprawa! Wraz z Wydawnictwem Impuls wydałam książkę ze swoimi bajkami pt. „Bać się czy nie bać? Opowieści terapeutyczne”, która pomaga dzieciom, ale czasami również dorosłym, uporać się ze swoimi strachami. Jestem z siebie dumna! Bądźcie z siebie dumni!
M: Podsumowując, bać się czy nie bać?
K: Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie. Są takie sytuacje, że strach jest potrzebny, ale lęk nie jest dobry, bo często nas zabija, niszczy. Każdy z nas ma trudności, czy takie rzeczy, których się boi. Wiele z nich związanych jest z tym, czego doświadczamy, inne mogą być spowodowane traumatycznymi wydarzeniami. Po prostu inaczej spostrzegamy te same sytuacje. A inność jest fajna.
M: Dziękuję serdecznie za inspirującą rozmowę.
K: Dziękuję.
Fragment z bloga pani Klaudii Giese-Szczap:
„Dzień dobry, wstaje nowy dzień… Ten czas, kiedy jeszcze trochę noc, a już trochę dzień…Coś nowego się zaczyna. Już ptaki ćwierkają, informują, że wstaje nowy dzień…Wschód słońca o 6.25 czyli już… prawie jest…Podobno – jak w reklamie – prawie robi wielką różnice. To fakt.
Nie można być prawie dobrym…
Nie można prawie z kimś porozmawiać…
Nie można prawie mówić innym prawie miłych słów…
Nie można mówić prawie prawdy…
Nie można prawie pracować….
Koło nas jest tylu samotnych ludzi, którzy nie żyją prawie, a naprawdę…
A może dzisiaj uśmiechnijmy się do kogoś, kogo znamy, ale może nie do końca lubimy. Tak całym sobą, a nie prawie…
A może dzisiaj w sklepie przepuśćmy kogoś, kto wygląda na osobę, która bardzo się spieszy a nie prawie…
A może zadzwońmy do Rodziców i porozmawiajmy o tym, co się dzisiaj Im przydarzyło….Posłuchajmy naprawdę, a nie prawie…
A może dzisiaj, usiądźmy koło dziecka, pobawmy się z nim/ z nią ulubionymi zabawkami…
A może bądźmy z nim, z nią tu i teraz, a nie prawie…”
Koniecznie zajrzyjcie na bloga Pani Klaudii Giese-Szczap: tutaj. Udostępniajcie, inspirujcie się, podawajcie dalej. Naprawdę warto. Skłania do myślenia, odnosi się wprost do spraw ważnych, niczego nie przemilcza, ale mówi o prawdziwym życiu. A jeśli szukacie mądrej książki, wartościowego prezentu lub chcecie uporać się ze strachami malucha bądź swoimi, to serdecznie zachęcam do nabycia książki autorstwa naszego Gościa pt. “Bać się czy nie bać. Opowieści terapeutyczne”, którą znajdziecie tutaj.
Mnie dzisiejsza rozmowa skłoniła do refleksji, że jesteśmy różni, przeżywamy różne momenty w życiu, borykamy się ze swoimi trudnościami, ale ta inność, te doświadczenia mogą nas nawzajem dopełniać, rozwijać i wzbogacać. Mogą nas do siebie zbliżać, zamiast oddalać. Wybór należy do nas. I że odwagą jest, umieć zwrócić się o pomoc. Dobrego wieczoru, poranka, popołudnia dla Was 🙂 Po prostu.
Zdjęcia pochodzą ze zbiorów prywatnych Pani Klaudii Giese-Szczap.