Postanowiłam stworzyć jeszcze jedną kategorię bloga, o której (nie wiem jak to możliwe ?!) zapomniałam 😉 A zatem zapraszam Was na pierwszy wpis z cyklu podróżniczych inspiracji.

Pakuję plecak i ruszam w nieznane. Pamiętacie takie momenty? Dziś powiedziałabym, że pakuję trzy plecaki i wspólnie ruszamy najczęściej w znane, pokazać naszemu brządcowi to, co już zobaczyliśmy. Żeby miał szansę odkryć te ścieżki, po których my przeszliśmy. A my, mieli okazję zobaczyć je jego oczami. Jednak wciąż pociągają nas nowe miejsca, smaki, widoki. Mieć takich kompanów wypraw małych i dużych to prawdziwe szczęście 😀 , ale wiem, że poznawanie świata (zarówno tego kilka, jak i kilka tysięcy kilometrów od domu 🙂 ) również w pojedynkę ma w sobie coś wyjątkowego.

Lubicie dostawać pocztówki z podróży? Ten kawałek kolorowej fotografii, która przebyła długą drogę, żeby trafić właśnie w Wasze ręce. To jak symbol, że ktoś, gdziekolwiek znajduje się na kuli ziemskiej, pamięta. Dziś wysyłam do Was dwie. Będzie więc garść wspomnień. Z miejsc, które są dla mnie niepowtarzalne. Wyjęte jakby wprost z magicznej baśni. Jestem ciekawa, czy spodobają się Wam tak samo jak mi. Włóżcie więc wygodne buty, zróbcie kanapki na drogę i ruszamy 🙂

Gdzieś w północnej Portugalii…Dokładnie tak mogłaby zaczynać się ta opowieść, bo jakiś czas temu, prawie nikt nie wiedział dokładnie, jak tam dotrzeć. Miejsce to nie znalazło swojego oznaczenia na mapie, a położenie wśród górskich pasm nie ułatwiało zlokalizowania. Latami sądzono, że jego fotografie to wyłącznie fotomontaże, mające na celu przyciągnięcie uwagi. Jednak Casa do Penedo istnieje. Byłam. Widziałam. Dotknęłam 😉

Do dziś pamiętam to uczucie, jakby odkrywało się pilnie strzeżoną tajemnicę albo było poszukiwaczem zaginionych skarbów 😉 A więc gdzieś w północnej Portugalii, pośrodku niczego, stoi dom. Kamienny. I wierzcie mi, nie jest to element planu filmowego Flinstonów 😉

Zbudował go Victor Rodrigez w 1974 r. Jego podstawę stanowią cztery ogromne głazy, pochodzących z pobliskich gór Fafe. Z budowlanych faktów (które raczej nie są moją najmocniejszą stroną, więc opieram się na wiedzy zaczerpniętej od mądrzejszych 😉 ) ma 28 m długości, 12 m szerokości i 10 m wysokości.

Dom jest surowy. Jakby stapiał się z naturą. Był powrotem człowieka do epoki kamienia. Jednak kryje bardzo przytulne, rustykalne wnętrze. Centrum stanowi solidna sofa z betonu i drewna eukaliptusowego.  Meble, poręcze i schody wykonane zostały z bali. Rodrigez zbudował go, chcąc uciec z rodziną od zgiełku metropolii. Czy mu się to udało? Dom, przez swoją niespotykaną formę, stał się obiektem poszukiwań, a nawet celem złodziei. Uciekinierzy od cywilizacji nie znaleźli, więc wytchnienia i musieli opuścić to niezwykłe miejsce.

W domu nie ma elektryczności, a jego serce stanowi piec. Zamknijcie na chwilę oczy. Wyobraźcie sobie zapadający wieczór. Tylko przenikliwa górska cisza. Nić porozumienia z przyrodą. Do tego świece, ogień kominka i zachód słońca, wpadający przez okno portugalskiego Casa do Penedo. Brzmi magicznie?

Pocztówka numer dwa frunie do Was prosto z południowych Włoch, z regionu Apulia. Przedstawiam Wam Trulli w Alborebello. Znacie? Unikalne. Bajkowe. Intrygujące. To słowa, które chyba najlepiej oddają atmosferę tego miasteczka. Nic dziwnego, że zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Co wyróżnia to miejsce? Niewątpliwie stożkowe dachy, układane bez jakiejkolwiek zaprawy, mocowania, spoiwa. Utrzymują się wyłącznie dzięki odpowiedniemu ułożeniu i własnemu ciężarowi. Zaskoczeni? Ja byłam i miałam wrażenie, że za moment konstrukcja może się rozsypać 😉 Niektóre dachy trulli oznaczone są symbolami. Mieszkańcy wierzą, że zapewnią im pomyślność i zdrowie.


Wiele jest teorii na temat powstania domków. Lecz żadna z nich nie jest do końca potwierdzona. Co więcej, w całej Europie nie znajdziemy tego typu budynków. Najbardziej popularna legenda głosi, że ich budowa została wymuszona na chłopach przez lokalnych hrabiów. A gdy nie wiemy o co chodzi, to chodzi o…? 😉 Od każdego nowo wybudowanego, solidnego domu należało odprowadzić podatek.  Trulle miały sprawiać wrażenie tymczasowości. Jakby postawiono je wyłącznie na chwilę. Do tego, przed wizytą cesarskich urzędników można je było szybko rozebrać. Sprytne, prawda? ;)Wbrew pozorom budynki są jednak bardzo trwałe, a większość z nich ma około 200-300 lat. Co więcej, kamienne ściany zapewniają ciepło zimą i przyjemny chłód latem.

Miasteczko Alberobello zostało otwarte dla turystów i przyciąga wielu podróżników, zafascynowanych ich nieszablonowością. W domkach mieszczą się sklepy, jest kościół, a jeśli tylko macie ochotę, znajdziecie nawet hotele 🙂 Skąpani we włoskich słońcu pijecie kawę w trulliańskiej 😉 kawiarni. Widzicie to? Bezcenne.

Mam nadzieję, że na kilka chwil opuściliście swoje przytulne mieszkania, zapomnieliście o liście spraw do załatwienia i przenieśliście się ze mną myślami w ten podróżniczy świat, który z pewnością na dłuższy czas jakby się skurczył. Jednak w sercu mam słowa Ryszarda Kapuścińskiego, z którymi całą sobą się zgadzam:

(…) istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.

Rzeczywiście na pragnienie odkrywania i fascynację otoczeniem nie ma lekarstwa, a ktoś, kto czuje tę pasję, interesujące miejsca do eksplorowania znajdzie nawet po drugiej stronie ulicy. I to jest piękne.

Czy chcielibyście kiedyś zobaczyć któreś z tych miejsc? Macie swoje podróżnicze perełki, do których często wracacie we wspomnieniach? Koniecznie podzielcie się w komentarzach. Chętnie kiedyś spakuję rodzinę i ruszymy w nieznane. Cała na przód! 😉

Fotografie Casa do Penedo nr 1,3,5,6, wykonał mój portugalski znajomy Nuno Enzo. Thank you very much Nuno! Jeśli chcecie bliżej poznać jego twórczość zapraszam tu: Nuno Photography.

14 komentarzy

  1. Bardzo mi się podoba twoje “zarażanie podróżą”. Ja osobiście chciałabym ponownie zobaczyć “stonehenge” w Angli w Wiltshire. Jak byłam tam z malutkimi dziećmi, to niestety ale za nimi biegałam. Zatem moje marzenie, to na spokojnie zwiedzić stonehenge i się nim delektować.

  2. Mi po tym wpisie przypomniał się jeden cytat, który moim zdaniem jest bardzo trafny dla każdego
    “Gdy dzieje się coś dobrego, podróżuj, aby to uczcić. Jeśli dzieje się coś złego, podróżuj, aby o tym zapomnieć. Jeśli nic się nie dzieje, podróżuj, aby coś się zadziało.” Każda podróż może nas czegoś nauczyć i jednocześnie wzbogacić wewnętrznie , dając mnóstwo pięknych wspomnień

    1. To zdanie od razu sobie zapisuję :)! Jest właśnie tak jak piszesz 🙂 Do tego podróże uzależniają 😉

  3. Uwielbiam dostawać pocztówki z różnych miejsc, ale też lubię kupować je sama dla siebie. Przypominają mi one dobre chwile związane z moimi podróżami i są motorem napędowym by zobaczyć jeszcze więcej!

  4. Hej Moniko, zaglądałam tu już wcześniej, ale tylko posiedziałam na Twojej ławce. Deszczowa pogoda sprawiła, że odłożyłam naszą wspólną podróż….
    Teraz pozwalam Ci się zabrać w ten magiczny, bajkowy świat. Czytając i przeglądając zdjęcia czułam jakbym tam była. Miejsca, które przedstawiasz wydają się wręcz nierealne. Czytając Twój baśniowy wpis można poczuć się częścią tej ” prawdziwej legendy”. Szczerze Ci zazdroszczę takich wrażeń i jednocześnie cieszę, że się nimi dzielisz.
    Ja dzięki moim najbliższym byłam w kilku fajnych, odległych zakątkach, ale częściej moje podróże odbywają się na kanapie, z książką w ręku. Ostatnio dotarłam na Borneo, po raz kolejny wróciłam też z Kapuścińskim na Czarny Ląd. Jeśli tylko się da poznaję najbliższą okolicę, przemierzając rowerem nieznane ścieżki, albo już znane. Te znane pokonywane po raz kolejny, zawsze mają w sobie coś nowego. To samo drzewo mieni się kolorami, w zależności od pory roku. Ten sam mijany dom też nie jest ten sam. Raz zamknięty na głucho, innym razem obszczekuje cię pies, a właściciel uspakaja, że nie gryzie….
    Cieszę się, Moniko, że dajesz mi okazję do przeżywania czegoś nowego, pomagasz wrócić do dobrych wspomnień. Zauważam też w twoich wpisach troskę o swoich czytelników, pamiętasz o każdym z osobna (odbieram to jako ukłon w moją stronę i bardzo cenię ).

    1. Dziękuję za kolejny komentarz od serca <3 Każdy jest dla mnie inspiracją do jakiegoś innego wpisu 😉 A podróże po stronach książek są również pasjonujące 🙂 i pozwalają dotrzeć w zakątki, których być może nigdy byśmy nie odwiedzili . Dobrego wieczoru 🙂

  5. O tak, to bardzo miłe dostać pocztówkę z podróży. Ja przyczepiam takie magnesem do lodówki. Sama też wysyłam znajomym ^^ Myślę, że to dużo bardziej miłe, niż wysłanie mailem zdjęcia z pozdrowieniami.

  6. Jasne, pocztówki zawsze były nieodłoącznym elementem moich wycieczek, czy to jak bylam dzieckiem, czy teraz jak jestem mama. Trzymam je pochowane 🙂

Skomentuj Karolina Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *