Oto lektura, której już sam tytuł wprowadza nas w aurę tajemniczości i nie, ta nastrojowość nie ustępuje wraz ze stronicami, ale gęstnieje, piętrzy się, wzburza. Nasz patronat przepiękny od Wydawnictwa Bo.wiem, który znajdziecie tutaj

„Wyspa pajęczych lilii”

Li Kotomi

tłumaczenie Dariusz Latoś

projekt okładki Małgorzata Flis

Wydawnictwo Bo.wiem

literatura japońska

To powieść japońska do samego szpiku. Chylę czoła przed ekwilibrystyką, której dokonał tłumacz Dariusz Latoś, tym bardziej, że w opowieści są aż trzy języki: japoński, kobiecy i mieszkańców wyspy. Wszystko tu spowite jest zapachami, wizualnymi doznaniami i dźwiękami. Każdy zmysł czytelnika ustawia się w tryb „uważność” i wyczekuje na wybuch doznań. A te raz po raz następują.

Wyruszamy więc w nieznane, na wyspę pajęczych lilii, które kwitną przez zimę całą. Na której rytm bycia wytyczany jest przez naturę, fazy księżyca i rytuały. Są tu figowce, liwistony, gorysz, bylice. Mango z miąższem w kolorze złota. Są uprawy ryżu, batatów, trzciny, hodowle zwierząt. Gdzie znajduje się to miejsce jakby mgłą spowite? Nie wiemy. Może być gdziekolwiek, a może to oniryczna wizja? Tropikalny raj czy fikcja, która zostanie zdemaskowana?

Eterycznie…

Oryginalnie…

Lądujemy na plaży Beiyue, na którą morze wyrzuca nastoletnią dziewczynę. Bezimienną. Biel szaty przenikana jest czernią jej włosów. Odnajduje ją Yona. W myślach bohaterek kołaczą się znaki zapytania, „co ja tu robię?”, „kim jest przybyszka?”. Zanik pamięci i pustka po poprzednim życiu staje się murem w dotarciu do sedna, przez który nie wiadomo czy ktoś zdoła się przebić. Jednocześnie istnienie bez tożsamości jest tak niepełne, pokruszone i kuli się w zagubieniu.

Nie wolno wpuszczać tu nikogo spoza wyspy. Co więc będzie z dziewczyną? Odejdź, słyszy. Nie wiem dokąd miałabym zmierzać, zgubiłam własne ja, pozwól mi zostać. Proszę…

Perła, którą morskie fale zrodziły na brzegu otrzymuje nowe imię – Umi i stopniowo wnika, skrawek po skrawku, w miąższ wyspy, która, jak się okazuje, liczy zaledwie kilka tysięcy ludzi. Uczy się Mowy Wschodzącego Słońca. Poznaje, smakuje, odkrywa, choć wciąż nie czuje się jak u siebie. Czy to kiedyś nastąpi i ta kraina stanie się jej domem? Przecież każdy go pragnie.

Enigmatyczna przestrzeń…

Wyspa pajęczych lilii to tradycje, sięganie do korzeni. Spowita etnicznością, sobie tylko znaną ludowością. Zawsze blisko Matki Ziemi. Domy są tu z drewna i cementu z drewnianą dachówką. Stroje w biało-czarno-niebieską kratę. Zioła leczą choroby. Daleko od cywilizacji, choć wcale nie bez technologii, co może zaskakiwać. Poza pędzącym czasem? A może tak się tylko wydaje?

Główna bohaterka wnika w różne sfery bycia. W społeczną hierarchię z królującym matriarchatem, w system edukacji, w domy, które bez pieniędzy otrzymuje się w wieku pełnoletniości, w prawdę o noro, które są przekazicielkami historii, ale i władczyniami czy łącznikami z bogami. W mistycyzm i rytuały, jak mycie kości czy przejście w dorosłość, które są tu niemal zrośnięte z człowiekiem, jakby częścią jego ciała były. Wnika w kulturę, obyczaje, wreszcie w relacje, a te przywiązują do siebie niczym niewidzialna wstęga. To pozorny obraz społeczności samowystarczalnej, w której dobra dzieli się według potrzeb. W rzeczywistości to tylko fasada, która kryje swoje sekrety…

Przenieście się do samej istoty japońskości…

Język, ach! Przekład to tu prawdziwy majsztersztyk, przed którym chylimy czoła. Bogactwo przymiotników, opisów, detali przenosi nas w inny wymiar. Jest tu dziwnie, specyficznie, nietuzinkowo, ale ta inność przyciąga jak magnes, bo wciąż tyle jest tu mroków do oświetlenia. Przekonajcie się czy wszystkie uda się rozjaśnić…

Dzieje wyspy wciąż pozostają zakryte, a podział na znaczącą kobiecość i pomijaną męskość przecież musi mieć swoje uzasadnienie. Wreszcie tajemniczy kształt zbliża się do lądu, czy to on przyniesie rozwiązania? Napięcie rośnie, a rozczarowanie wisi w powietrzu…Czy przeszłość usprawiedliwi teraźniejsze decyzje?

Znajdziecie tu bliskość natury…

I tkanie relacji, na nowo…

Dużo tu prostej, życiowej mądrości, bez banału czy moralizowania. Bo każdy chce mieć swoje miejsce na świecie, czuje strach przed wypędzeniem z poczucia akceptacji. Przed odrzuceniem. Byciem niczyją? Bo cierpienie i ból trzeba przetrwać, gdyż uczy ważnego. Nadaje wagę zdarzeniom. Umacnia. Bo nie warto martwić się tym co będzie. Wszędzie są wojny i nigdy nie wiemy, czy nie dosięgną i nas, ale liczą się ci, którzy tuż obok. Blisko. Najbliżej…

Karmcie się tą literaturą tak bardzo swoją, bo drugiej takiej możecie nie znaleźć. Niech „Wyspa pajęczych lilii” stanie się Waszą destynacją na tę jesień, zimę i każdą inną roku porę. I pamiętajcie o Serii z Żurawiem, bo to zawsze literackie podróże, o których nie zapomnicie wraz z odłożeniem książki.

A srebrny księżycowy pył mieni się w drżącym świetle świec…

***Współpraca reklamowa z Wydawnictwo Bo.wiem***

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *