🚀Piątkowe dzień dobry!🚀
I tak poprzez literackie kosmiczne przygody, w które zabrał nas wczoraj na fanpage Żyj bardziejStanisław Lem (fantastyczny w każdym calu, a jakże!), wiedziona pierwszym dziełem pisarza wydanym w 1946 r. pt. „Człowiek z Marsa” (ktoś zna? ktoś czytał?) dotarłam do nieoczekiwanego dla samej siebie celu. Pierwszy raz na łamach Żyj bardziej sięgamy do gwiazd w innym wymiarze, a nawet lądujemy na innej planecie. Gracie w gry planszowe? Przed Wami gra „Terraformacja Marsa” REBEL.pl zdobywczyni tytułu „Gra Roku 2017” . Czuję się zaskoczona. Okazało się, że wszechświat w takim wydaniu może nawet mnie – antyfuturystkę i antyfantastyczkę (może nie bądźmy zbyt kategoryczni) wciągnąć w siebie na długie godziny. Tak się właśnie stało, nieodwołalnie. Noc staje się zbyt krótka. Ktoś chciałby się podzielić swoją?
________________________
„Obwieszczenie o terraformacji:
Rząd Ziemi został powołany w 2174 roku i od samego początku, przez niemal półtora wieku, nieustannie dążył do osiągnięcia globalnej jedności i pokoju. Naszą misją było stać się uniwersalnym dla całej ludzkości narzędziem kształtowania lepszego jutra. (…)
Wierzymy, że wybrane przez nas środki i metody zaowocują w przyszłości nowym domem dla naszych potomków. Dziękujemy wszystkim za uwagę!”
– Levi Uken, rzecznik Rządu Światowego, 16 stycznia 2315 roku (od Wydawcy)
___________________________
Gra z pewnością fantasmagoryczna, ale kto wie jakie niespodzianki kryje przyszłość? W skrócie – ziemia jest przeludniona, zasobów coraz mniej, a my przenosimy się na Marsa, który powoli staje się miejscem zamieszkałym przez człowieka. Proces jest długotrwały. Planeta przyjmuje przenikliwym zimnem, niewyobrażalną suszą i niemal całkowitym brakiem atmosfery. Nieliczni mieszkańcy są jednak wciąż odizolowani od tej surowości natury. Potrzebne są działania, by marsjańskie środowisko stało się nam bardziej przyjazne. By można było rozwijać życie. Niezbędna jest terraformacja, która dosłownie oznacza „tworzenie Ziemi”.
W „Terraformacji Marsa” gracz zarządza jedną z korporacji, a jednocześnie ma za zadanie dokonywać różnorodnych transakcji, realizować projekty inwestycyjne, które przede wszystkim mają pomóc w oswajaniu wciąż nie dość przyjaznego Marsa, ale także wkraczają w inne dziedziny biznesu. W tym celu nabywamy i zagrywamy karty. Chronimy więc środowisko, zakładamy miasta i rozbudowujemy infrastrukturę. Dzieję się, dzieje.
Ze spraw istotnych, w tę planszówkę może grać już jedna osoba (na samotne wieczory idealna), ale i pięć (lub więcej jeśli gramy parami – ta opcja budzi żywe emocje – sprawdzone). Kategoria wiekowa to 12 lat wzwyż, a czas jednej rozgrywki to 90-120 minut, choć w praktyce może się wydłużyć. Po prostu ciężko ją skończyć – wciąga. Opakowanie zawiera: planszę, 5 plansz graczy, 233 karty, 400 znaczników, 80 kafelków. Jest więc bogate wnętrze. Instrukcja początkowo może wydawać się zawiła, jednak mój Mąż szybko wszystko rozszyfrował. Po prostu uczymy się gry w jej toku. Potem jest coraz łatwiej, choć za każdym razem analiz, trudnych decyzji i wypieków na twarzy jest ogrom, co czyni ją interesującym wyzwaniem – w końcu komu są potrzebne nużące gry? Wydana z dużą estetyką i precyzją. Cenię, gdy wydawca przykłada się do detali. Tu niewątpliwie tak jest i rzeczywiście odnieść można wrażenie, że jest się o krok bliżej Układu Słonecznego. Moim ulubionym elementem są błyszczące kostki, które przypominają mi gwiezdne drobinki zawieszone w kosmosie.
Współczynnik Terraformacji (WT) gracza wzrasta za każdym razem, kiedy podniesiemy jeden ze Wskaźników Globalnych na Marsie, do których należy poziom tlenu, ilość oceanów, czy temperatura. Misja kończy się, gdy otoczenie pozwoli nam na oddychanie (14% tlenu), ilość oceanów na stworzenie podobnych do znanych nam warunków atmosferycznych (9 oceanów) i gdy temperatura będzie znacznie wyższa od 0°C (+8°C). Wygrać może tylko jeden!
Jest fantastycznie, kosmicznie i marsjańsko. Bo czasem lepiej wyłączyć szklane pudło i zrobić coś co jest treningiem dla naszego umysłu. „Terraformacja Marsa” to właśnie moja propozycja. Przy okazji dziękuję Klaudii Kalinie Chojnackiej  za fotografie – jest w tym najlepsza. 

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *