Dziś spotkanie z cyklu „Tu Człowiek”, którego już dawno nie było na blogowej ławce. A skoro człowiek to na pewno wyjątkowy. Martę Kucharską z Raciszyna w województwie łódzkim poznałam w internetowym gąszczu. Chodząca Perełka. Na jednej z czytelniczych grup ktoś z Was napisał, że jest taka osoba, która przygarnia do siebie wszystkie bez wyjątku (!) książki, daje im dach nad głową, a potem rozdaje na wszystkie strony – jedynie za uśmiech. Każdy pakiet zamówionych książek jest ozdobiony podziękowaniem, za przygarnięcie książek. Drukowane i wycinane z największym oddaniem. Wzruszyło mnie to tak bardzo, że postanowiłam się tym z Wami podzielić. To, że w tej szalonej rzeczywistości jest Ktoś, kto darzy książki tak wielką miłością, bezinteresownie ofiarowuje je innym, daje nadzieję, że z ludźmi jest wciąż całkiem dobrze. A do tego jeszcze marzył o antykwariacie, tak jak kiedyś ja i ma talent pisarski (naprawdę!)…Marto, mam nadzieję, że kiedyś wspólnie wypijemy kawę w tym magicznym miejscu, które stworzyłaś. Pamiętaj, to ma sens.
Ogłaszam też wszem i wobec zbiorowe przeglądanie naszych domowych biblioteczek i przesyłanie naszych skarbów do „Książka za uśmiech” w ramach akcji „Paczka od serca”. Zróbmy książkowy hałas 😉 Ja już przygotowuję drugą paczkę. Kto chce dołączyć? Wesprzeć? Wywołać radość? Wierzę w Was. Piszcie!
ŻB: Kim jesteś?
MK: To chyba najtrudniejsze z pytań. Na co dzień jestem żoną, matką, zagorzałą czytelniczką zapomnianych książek, wielką fanką Nabokova, Flauberta, Austera, Klimko – Dobrzanieckiego, Wild’a i innych nietuzinkowych pisarzy. Zbieram stare książki. Białe kruki to chyba zbyt wiele powiedziane, choć są i te liczące sobie nawet dwieście lat. Od święta jestem pisarzem, w szerokim tego słowa znaczeniu. Piszę wiersze, scenariusze, recenzje, a obecnie przede wszystkim jestem założycielem i organizatorem inicjatywy „Książka za Uśmiech”.
ŻB: Skąd pomysł na „Książkę za uśmiech” i o co tu w ogóle chodzi? Że tak książka za darmo?
MK: Sam pomysł dojrzewał latami. Moim wielkim marzeniem był klimatyczny antykwariat, ale po wielu latach pomysł ucichł, jednak pasja do książek, przebywania wśród nich i zbierania najstarszych egzemplarzy pozostała. Otrzymywałam niechcia ne książki od znajomych, zabierałam te z likwidowanych bibliotek, kupowałam na targach niedbale rzucone egzemplarze sprzed ponad stu lat. I tak któregoś dnia wertując jeden z portali sprzedażowych natrafiłam na ogłoszenie „Oddam dużą ilość książek”, inaczej wylądują w kontenerze. Odbiór Bolesławiec, kawał drogi! Ale czego się nie robi dla książek? Zorganizowałam transport i w połowie sierpnia przyjechała do nas cała przyczepka samochodowa książek, 18 kartonów. Nie było możliwość zachowania ich wszystkich, to był istny miszmasz. Od powieści, przez książki kucharskie, książki religijne, po psychologię, komiksy, albumy, książki do nauki fotografii.
Oczywiście większość od razu rozpakowałam i zastawiłam nimi stół. Któregoś dnia mój syn zszedł na dół i stwierdził, że nie ma gdzie zjeść śniadania…
– No to co mam z nimi zrobić? – zapytałam, nie oczekując żadnej jasnej odpowiedzi.
– Oddaj- odpowiedział mój syn.
– Ale jak, tak za darmo?
– Nie, za uśmiech!
W godzinę powstała strona na Facebooku, na drugi dzień w płatnej aplikacji wykupiłam dostęp do logo. W przeciągu pięciu dni mieliśmy trzy tysiące odbiorców posta powitalnego, obecnie to już siedem tysięcy. Stworzyliśmy dla tych książek azyl, poświęciliśmy jeden z pokoi w naszym domu, z czasem przychodziły pomysły na „Tablicę uśmiechów”, kącik do wykonywania zakładek, czy „Pokój książek”. Chcielibyśmy w przyszłości zmienić lokum. Wiemy, że odwiedzanie kogoś w domu w celu nabycia książki jest krępujące, ale na wszystko potrzeba czasu i funduszy, szczególnie funduszy…
ŻB: Domyślam się, że z tymi jest najtrudniej. Zaintrygował mnie „Pokój książek”. Powiesz coś więcej?
MK: Pokój Książki to schronienie dla słów. Najstarsze liczą sobie ponad dwieście lat! Wydrukowano je na wspaniałym, karmelowym papierze i przyozdobiono kolorowymi ilustracjami. Nie nadają się już do czytania, ale są tu bezpieczne, mają sucho, ciepło i ciemno. Co jakiś czas biorę je do ręki i delikatnie przecieram miękką szmatką, odczytując przypadkowo napotkane wzrokiem słowa. Myślę, że w takich chwilach każda książka jest szczęśliwa.
ŻB: A często widzisz uśmiechy czytelników?
MK: Niestety nie. Mam wrażenie, że nasza domowa inicjatywa jest dla ludzi nierealna, że większość traktuje nas jeszcze z przymrużeniem oka, ot zwariowana rodzina rozdaje książki za darmo. Wydaje mi się, że gdybyśmy działali na bardziej neutralnym gruncie, byłoby łatwiej. Obecnie mamy przestoje. Jest dzień, że drzwi się nie zamykają, a są dni, że nikt nie polubi posta…
ŻB: Kto najczęściej zgłasza się po książki?
MK: Najbardziej zagorzałymi czytelnikami są bez wątpienia dzieci! To mnie bardzo cieszy, bo dla nich staramy się nabywać książki z całej Polski, a i tak to wciąż towar deficytowy! Na drugim miejscu jest literatura współczesna, książki lekkie, szczególnie te skierowane do kobiet, potem lektury, kulinaria. Niestety literatura piękna zalega, nad czym ogromnie ubolewam, ale wierzę, że i ona znajdzie nabywcę. Książek nie wysyłamy, wiązałoby się to z kosztami wysyłki, które trzeba zaksięgować, a nie jesteśmy instytucją. Każdą książkę można odebrać osobiście.
ŻB: Czy można się włączyć w Waszą inicjatywę? Przekazać książki? Znaleźć im dom?
MK: Przyjmujemy każdą książkę, bez względu na rok wydania, stan, czy kolor okładki. Jeśli macie Państwo życzenie podzielić się tym bezsprzecznym dobrem z innymi czytelnikami, zachęcamy do oddawania lub przesyłania książek do naszej inicjatywy. Wystarczy skontaktować się z nami w wiadomości prywatnej. Możemy nawet zwrócić koszty wysyłki. Zapewnimy książkom ciepły, ciemny i suchy azyl, póki nie znajdą nowych nabywców za uśmiech.
Nie sprzedajemy książek, nie pozyskujemy z nich żadnych dochodów. Wszystkie koszty związane z inicjatywą pokrywamy z własnej kieszeni, to nie jest biznes, a zwyczajna radość dzielenia się! Serdecznie się polecamy!
ŻB: Dziękuję, że jesteście!
MK: To my dziękujemy za każdy uśmiech i każdą książkę.