Nie noś, bo się przyzwyczai. Noś ile się da. Nie śpij z dzieckiem. Śpij ile możesz. Nie dawaj, dawaj. Rób, nie rób.
Otoczenie stało się specjalistą w udzielaniu rad wszelakich, bo przecież na rodzicielstwie znamy się jak na niczym innym. Nie inaczej, a skoro tak to sugestiami pragniemy obdzielać. To wszystko przecież z dobrej woli, troski oraz przemożnej chęci zapobieżenia temu i owemu. Jednak czy otwartość na drugiego zakłada narzucanie i ocenę? Myślę, że pytanie możemy uznać za retoryczne. Jako remedium na powszechne (a nawet wszędobylskie) poradnictwo rodzicielskie, które patrzy z góry z “Wild child czyli naturalny rozwój dziecka. Wychowanie zorientowane na więzi i potrzeby”, autorstwa Eliane Retz oraz Christiane Stella Bongertz, w tłumaczeniu Magdaleny Kaczmarek, Wydawnictwo Natuli – dzieci są ważne przybywam.
“Wild child czyli naturalny rozwój dziecka.
Wychowanie zorientowane na więzi i potrzeby”
Eliane Retz i Christiane Stella Bongertz
Wydawnictwo Natuli – dzieci są ważne
I nie, w “Wild child” wcale nie o film chodzi, ani też o muzyczny zespół, ale naturę, która nie godzi się na wciskanie w sztywne ramy. Bo czy nasze maluchy, spontaniczności pełne, nie są właśnie takimi nieokiełznanymi odkrywcami codzienności? Jeszcze nie zamknięte pod kloszem stereotypów, jeszcze z ufnością w świat idące, jeszcze wyobraźni dodające skrzydeł. Nie ususzmy tej kiełkującej odwagi, ale podlewajmy. Niech wzrasta. Niech dzikość, która odcieni ma przecież tak wiele (bo któż z nas nie zna euforii kilkulatka przy wspólnym wariowaniu i śmiechu do rozpuku, ale i rzucania się, krzyków i do czerwoności rozgrzewania, gdy coś nie po myśli się zadzieje?) poczuciem bezpieczeństwa i pewnością siebie pączkuje. Niech dzieci, którym towarzyszmy krok po kroku, szczęśliwe będą nie tylko dziś, ale i jutro, które nagle okazuje się być dorosłością. A ta lektura staje się tu nieodzownym wsparciem.
“Dziecko będzie bowiem podążało przede wszystkim za przykładem człowieka, któremu ufa i z którym czuje się związane. Więź ta powstaje z rodzicielskiej miłości, której dziecko może doświadczać. Dzieje się to od narodzin, od zaspokajania jego wrodzonych potrzeb: jedzenia, bezpieczeństwa, ochrony i bliskości.”
Istne kompendium rodzicielskiej wiedzy na temat rozwoju od chwil pierwszych po przedszkolne bytowanie i, co dla mnie jako mamy istotne, nie tej nieustannie powtarzającej “wiem lepiej”, ale wyrażającej motywujące “ucz się ze mną”. Za tym, jako rodzic, chcę podążać, bo nikt nie wymusza, nie nakazuje, ale samoistnie przyciąga. Mądrze i z czułością, a odnoszę wrażenie, że Wydawnictwo Natuli – dzieci są ważne potrafi wyłącznie tak.
“Z biegiem czasu dziecko uczy się również na przykładzie, jak funkcjonują dobre, pełne miłości relacje: kiedy znaczenie mają nie tylko jego własne potrzeby, ale też potrzeby innych. Aby ochoczo wzięło ono udział w tym procesie uczenia się, podstawą i bezpieczną bazą jest dobra więź.”
Lektura – tryptyk, bo niosąca czytelnikowi trzy części. Pierwsza, teorię poruszająca i do fachowej wiedzy nawiązująca. W końcu do działania potrzebne są solidne podstawy. O więzi mówi, jak istotna, jakie są założenia podejścia na przywiązanie zorientowanego i stylach wychowania. Bo wcale nie o skrajności tu chodzi (karmić piersią trzeba aż do przedszkolnych lat lub nie stawiać żadnych granic, bo bezstresowo być musi, słyszeliście już?), ale o to, że “wychowanie to przykład i miłość – nic więcej”, proste? Nie sądzę, ale z pewnością warte starań. Druga część to “mała skrzynka z narzędziami”, która staje się naszym praktycznym niezbędnikiem, bo słowa w czyn jest wprowadzić najtrudniej. Trzecia to konkret nad konkrety, bo wszystko ładnie pięknie, ale co gdy ranek nastaje, czasu brak a maluch krzyczy “Ja sam się ubiorę!” lub zrezygnować z pieluchy nie chce za nic? Jak poradzić sobie z problemem z porządkiem, myciem się czy snem. Czy dziecięcą ciekawość trzeba tłamsić? I jak zachęcić do nocnika? Co robić gdy przyszedł czas na rozstanie z rodzicami, wkraczają trudności społeczne lub gdy nieustannie chce na ręce? Jak dawać uwagę, której malec potrzebuje i zachować konsekwencję? A to tylko ułamek tematów. Nie zapominajmy o wstępie, który ideę więzi umacniania przejrzyście objaśnia.
Poradnik – lustro, bo sądzę, że każdy w niej siebie dostrzeże. Ja patrzyłam sobie w oczy niemal na każdej stronie. Są naukowe badania, pomysły, wskazówki i sprecyzowane rozwiązania. Napisana przez specjalistki w swojej dziedzinie, ale przede wszystkim matki, więc nie jest moralizatorsko, a autentycznie. O pragnieniu autonomii, które czasem przemawia do nas niezrozumiałym językiem. O tym, że nie zawsze pogoda sprzyja, ale bywa, że nadciąga burza, gwałtowne wyładowania i sypie grad. O więziach, które tkają naszą osobowość, tożsamość i są najlepszą inwestycją w przyszłość. O tym jak warto namacalnie być tuż obok zamiast dawać izolującą bierność czy epatować skrajnymi emocjami. Nie zostawiać samemu sobie, milcząco tworząc skorupę, przez którą przebić się będzie coraz trudniej. Nie oceniać, z góry zakładając złe intencje.
Dobre więzi budują dobrą przyszłość…
Dziś jest nasz czas i wciąż wiele zrobić możemy by nasze pociechy stawiały mocne fundamenty pod empatyczne, miłości i szacunku pełne relacje. Niczego bardziej nie pragnę, przecież jestem mamą. To ożywcza świadomość i moje, poszukujące codziennych rozwiązań wnętrze, chce ją wykorzystać jak najefektywniej. Tu znajduję wsparcie. A może i skrzydła?
Język przystępny, interesujący, bez przeintelektualizowanych zawiłości. Rzeczowy, skłaniający do myślenia i rzetelny. Nie obawiajcie się stylu kiepskiej jakości poradnika. Tu tego nie ma. Jest poziom, który i nas wznosi na kolejny stopień wartościowego bycia. Do tego konstrukcja lektury i poszczególnych rozdziałów jest przejrzysta dzięki usystematyzowaniu, podkreśleniom i podsumowaniom. Można czytać od deski do deski, ale też zaznaczać i wracać do fragmentów, które są niczym latarnia w czasie sztormu. Ja sięgam między innymi do 12 podstaw na co dzień, ale i konkretnych zachować, gdy zaistnieją. Do tego estetycznie wydana, w oprawie twardej, na zewnętrzne warunki trudne uodpornionej i gotowej na prezent, który wiele wnieść pozwoli. I ta cudna energetyczna okładka! Przypomniała mi o moim dzikim dzieciństwie, bo była wieś, drzewa, zwierzęta. Współczesne dzieci mają coraz mniej okazji do nieskrępowanego bycia. Ułatwmy im to.
Dziś naszych dzieci ma wpływ na ich jutro…
Obudź się mamo, obudź się tato! Ale też babciu, wujku, opiekunie, psychologu, nauczycielu. Da się jeszcze ziarna zasiać. To jednak nie wszystko, bo jeśli chcesz obudzić też siebie, tak, Ty – już całkiem duży, zrozumieć więcej i deficyty swoje utulić to sięgnij również. W końcu dzieciństwo to klucz do dobrej przyszłości, a gdy pozwala się mu na dzikość i sobą bycie, to zbierze się owoce dojrzałe i słodkie.
A i jedno jeszcze – niczego nie powinieneś. Możesz. A jeśli warto to dlaczego nie spróbować? Przeczytajcie i sami się przekonajcie, a potem wróćcie i podzielcie się wrażeniami. Czuję, że nie pożałujecie.
Znajdziecie ją tu: książka “Wild child”